Najchętniej czytam książki polecane przez moich znajomych. Są oni najlepszymi recenzentami, gdyż nie mają żadnego interesu w promowaniu nowości wydawniczych, a poza tym znają mnie i mój gust czytelniczy. Wielokrotnie zawiodłam się sięgając po książkę reklamowaną w mediach, dlatego dla mnie najlepszą rekomendacją jest opinia "zwykłego" czytelnika.
Proszę mi wybaczyć, ale uważam, że takie uogólnianie i wrzucanie wszystkich do przysłowiowego jednego worka, jest bardzo krzywdzące. Zajmuję się promowaniem książek oraz czytelnictwa i doskonale wiem, że większość blogerów, recenzentów itp. swoją współpracę opiera na zasadzie barteru. W takim przypadku owym interesem, o którym Pani wspomina jest wyłącznie egzemplarz książki do recenzji. Co za tym idzie, porównując wymiar wynagrodzenia do czasu i pracy, jaką wkładamy w przeczytanie książki, napisanie recenzji i jej promowanie, nie mam żadnego powodu, aby pisać niewiarygodne opinie o książkach, które czytam.
Czy można nie wierzyć wszystkim pozytywnym recenzjom i czytać tylko negatywne? Pewnie można, ale czy to ma sens?
Mi rekomendują moje dzieci, albo sama im podbieram.
Pozdrawiam wszystkich
Zosia
Moim celem nie było dyskredytowanie pracy recenzentów i wrzucanie wszystkich do jednego worka. Zdaję sobie sprawę, że bardzo często włożony nakład pracy w recenzję nie jest adekwatny do "zapłaty" - egzemplarz książki. Wiem również, że w dużej mierze osoby piszące recenzję, to pasjonaci, których jedynym celem jest promocja książki i czytelnictwa. Chciałam jeszcze dodać, że nie czytam tylko złych recenzji- negatywnych, bo tak naprawdę z nimi spotykam się bardzo rzadko. Podzieliłam się jedynie swoimi subiektywnymi odczuciami.